Agnieszka Chylińska: Bo ja jestem na zakręcie
Najpierw prowadziła autodestrukcyjny tryb życia, bo nie umiała siebie pokochać. Gdy już myślała, że szczęście to małżeństwo, rodzina i Kościół, poczuła się stłamszona.
Ta premiera odbyła się w iście amerykańskim stylu, jak teraz robią to największe gwiazdy z Beyoncé na czele. Ni stąd ni z owąd w miniony piątek na rynek trafiła nowa płyta Agnieszki Chylińskiej. Premierze „Forever Child” towarzyszyły wywiady gwiazdy w wybranych mediach, które mają patronat nad albumem. Piosenkarka oświadczyła w nich, że wraz z wydaniem krążka otwiera nowy rozdział w swoim życiu.
- Wcześniej wydawało mi się, że będę realizowała się jako matka - zamknę się w domu i będę szczęśliwa. Moje wyobrażenie najlepiej oddaje film „Osada” - naprawdę łudziłam się, że ucieknę od swoich demonów, kupując dom z wysokim płotem, będąc w rodzinie, porzucając wszystko, co zbędne. Zerwę z wizerunkiem łobuziary, skończę z muzyką i odkryję swoje nowe „ja”. Myślałam, że „dom”, „rodzina” to moje powołanie, ale szybko okazało się, że to nie wszystko. To tylko część mojego życia, a ja potrzebuję czegoś więcej - deklaruje dziś wokalista w Onecie.
Dotychczasowi wielbiciele Chylińskiej byli w szoku, czytając te słowa. Wszak jeszcze do niedawna piosenkarka opowiadała wszem i wobec, że jest spełniona matką, roztkliwiała się nad najmłodszymi uczestnikami „Mam talent”, w którym zasiada jako jurorka, nawet napisała dwie książki dla dzieci! Tymczasem jej obecne wywiady sugerują, że to wszystko była tylko fasada, za którą z dnia na dzień narastała coraz większa frustracja, poczucie stłamszenia i niechęć do życia rodzinnego.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień