Dorota Abramowicz

Plac zabaw zamiast żebrania. Pierwsza taka świetlica w Polsce powstała w Gdańsku

Tomasz Nowicki z Centrum Wsparcia Imigrantów codziennie wyrusza na ulice Gdańska, wypatrując dzieci proszących o datki Fot. D. Abramowicz Tomasz Nowicki z Centrum Wsparcia Imigrantów codziennie wyrusza na ulice Gdańska, wypatrując dzieci proszących o datki
Dorota Abramowicz

Gdańsk jest pierwszym miastem w Polsce, które stworzyło świetlicę dla żebrzących na ulicy dzieci. Problem wykorzystywania dzieci do żebractwa narasta szczególnie latem. Straszenie rodziców odebraniem dzieci i więzieniem nie przynosiło rezultatów.

Gdańsk, godziny przedpołudniowe. Tomasz Nowicki, koordynator z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek krąży po ulicach Głównego Miasta, zagląda do ogródków przy ulicach Długiej i Piwnej, sprawdza ul. Rajską i okolice Dworca Głównego. Wypatruje dzieci zaczepiających turystów lub towarzyszących żebrzącym dorosłym.

Tomek podchodzi do dorosłych, przedstawia się, powołując się na znających go Romów z Gdańska i okolic. A potem składa propozycję, by rodzice na czas „pracy” oddali maluchy pod opiekę świetlicy, gdzie dzieci - bezpłatnie - otrzymają ciepły posiłek, będą mogły się bawić pod okiem opiekunów, którzy zabiorą je na boisko, do kina, teatru.

Świetlica, pierwsza tego typu w Polsce, jest prowadzona na mocy umowy z miastem przez Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, we współpracy z Fundacją Wsparcia i Inicjatyw Społecznych. Placówka, która może jednorazowo zaopiekować się nawet dwudziestką dzieci, działa od końca ubiegłego tygodnia w Domu Sąsiedzkim przy ulicy Zakopiańskiej 40 w Gdańsku. Dzieci mogą przebywać w niej między godziną 10 a 18, pod koniec dnia albo bezpośrednio są odbierane przez rodziców, albo odwożone na umówione wcześniej miejsce na gdańskim dworcu.

- Nie było innego wyjścia - wyjaśnia Sylwia Ressel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. - Wykorzystywanie dzieci do żebractwa obserwujemy przez cały rok, jednak problem znacząco narasta latem, wraz ze wzrostem liczby turystów przybywających do miasta. Zresztą dotyczy on nie tylko Gdańska, ale także Sopotu i Półwyspu Helskiego. Uruchomienie świetlicy w tym roku jest jednym z elementów kampanii edukacyjno-prewencyjnej przeciwdziałającej zjawisku żebractwa na ulicach, a zachęcającej do pomagania mądrego i odpowiedzialnego. Kampania odbywa się m.in. poprzez akcje plakatowe w centrum Gdańska, także za pośrednictwem portali i mediów. Prowadzą ją podczas sezonu wakacyjnego: Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, Straż Miejska, Komenda Miejska Policji, Morski Oddział Straży Granicznej, Towarzystwo Pomocy im. Świętego Brata Alberta oraz Zarząd Transportu Miejskiego w Gdańsku. Kolejną akcję informacyjno-plakatową planujemy w pierwszych dniach Jarmarku św. Dominika.

Nie do rozwiązania?

Temat dziecięcego żebractwa wraca jak bumerang od lat 90. Widok dzieci wyciągających rączki po pieniądze na ulicy wielu wzrusza, wielu także wzburza.

W 2004 roku Komenda Główna Policji opracowała „Procedury postępowania policji wobec osób bezdomnych i żebrzących”, które nakazywały funkcjonariuszom bezwzględnie reagować na widok żebrzących dzieci i zawiadamiać natychmiast służby socjalne o ich sytuacji. Widocznie reakcje nie były zbyt skuteczne, bo w 2009 roku rzecznik praw obywatelskich wystąpił do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych o zajęcie się sytuacją najmłodszych żebraków.

Dwa lata później Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, przypominając, że Konwencja o Prawach Dziecka zobowiązuje państwa do ochrony dzieci przed wyzyskiem ekonomicznym, zwrócił się do tego samego resortu o podjęcie działań, które będą chronić dzieci przed wykorzystywaniem ich przez dorosłych do żebrania.

Dwa lata później ten sam rzecznik znów apelował, by nie dawać pieniędzy żebrzącym dzieciom. W czerwcu ubiegłego roku w piśmie do kolejnego już ministra tłumaczył, że „żebractwo narusza podstawowe prawa dziecka, w szczególności jego prawo do ochrony przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem, demoralizacją, zaniedbaniem i każdym innym złym traktowaniem, którego ochrona zagwarantowana jest m.in. w konstytucji oraz Konwencji o Prawach Dziecka”.

I co? I nic. Dzieci romskie wyciągają ręce na ulicach polskich miast po pieniądze głównie z biedy. Straszenie ich rodziców odbieraniem potomstwa i zamykaniem w więzieniach nie przynosi żadnych spodziewanych rezultatów. Może więc trzeba znaleźć inne wyjście?

Praca u podstaw

W poniedziałek w centrum Gdańska prawie nie było widać proszących o datki dzieciaków. Tylko przy Fontannie Neptuna stał, na oko, 11-letni chłopak, który grał, lub bardziej udawał, że gra na akordeonie. Nie można było mu zarzucić żebractwa, najwyżej nieudolną ekspresję artystyczną. Rodzice, którzy przyjechali z nim spoza Gdańska, odmówili zgody na wysłanie syna do świetlicy.

Z ulicy udało się za to zabrać troje rodzeństwa: 11-letnią Marysię, sześcioletniego Dawida i czteroletniego Fernando. Potem jeszcze do grupy dołączyła trzyletnia Stefania.

Justyna Szymikowska, pracownik społeczny, i Michał Łagowski, pedagog, wzięli dzieciaki na plac zabaw przy pobliskiej szkole.

- Bawimy się - mówi roześmiany Dawid, próbując umieścić piłkę w koszu. - A wcześniej jedliśmy śniadanie: serek, pomidor, szynkę - informuje.

- Jest dobrze - potakuje Marysia, huśtająca się na gumowym kole. W tym samym czasie Michał uczy Fernando liter, malując kolorową kredą na betonie jego imię.

Wczoraj rodzeństwa w świetlicy już nie było. Dzieci ponoć wyjechały z mamą do Warszawy. Na Długim Targu znów stał chłopiec z akordeonem. Tomek podszedł, zaproponował świetlicę i po raz kolejny usłyszał odmowę. Dziś - jeśli chłopiec nie wyjedzie - kolejny raz złoży grzecznie propozycję.

Do świetlicy trafiło wczoraj tylko dwoje dzieci. I dobrze, bo to oznacza, że pozostałe nie zostały wysłane do pracy. - Już po kilku dniach do wielu rodziców dotarła informacja, że nie ma zgody na dziecięce żebractwo w Gdańsku - mówi Tomasz Nowicki. - Dzieci mają być albo w świetlicy, albo w domach.

No chyba że wyjadą do pracy poza Gdańsk.

Z Tomaszem Nowickim z gdańskiego Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek rozmawia Dorota Abramowicz

To pierwsza taka świetlica w Polsce?

Pierwsza. Wcześniej okazało się, że wieloletnia walka z wykorzystywaniem dzieci do żebractwa nie dawała efektów. Policja i Straż Miejska rozkładały ręce. Próby interwencji polegające na zastraszaniu tych osób nie przynosiły żadnych efektów. Pomysł narodził się w ubiegłym roku. W Gdańsku powstał międzysektorowy Zespół ds. Integracji Romów Rumuńskich, w ramach którego przez rok pracowaliśmy nad koncepcją tej świetlicy. Uznaliśmy, że warto spróbować nawet wtedy, gdy skorzysta z niej kilkoro dzieci. Bo te, które trafią do świetlicy, nie będą musiały pracować na ulicach. Dostaną namiastkę dzieciństwa.

Jak te dzieci trafiają na ulicę?

Jest to dla nich praca i możliwość pomocy rodzicom w utrzymaniu się na powierzchni. I przy życiu. Ich rodziny są stale narażone na eksmisje i dyskryminację, a żebractwo jest nieformalnym źródłem utrzymania. Trzeba pamiętać, że Romowie rumuńscy, z których większość nie podlega ustawie o pomocy społecznej, nie są objęci tym systemem wsparcia. Ich dzieci, urodzonych i wychowywanych w Polsce, czasem przez niewydanie przez szpital aktu urodzenia nie ma w ogóle w systemie. Nie mogą liczyć na opiekę pediatry czy bezpłatne szczepienia, a w razie poważnych problemów zdrowotnych jedyną szansą dla nich jest wizyta na SOR.

Ilu Romów rumuńskich mieszka w Gdańsku i okolicach?

Osobiście dotarłem do stu osób, z których co najmniej połowę stanowią dzieci. Około 30 mieszka na Oruni, z pięćdziesięciu na Osowej, w Baninie ze dwudziestu. Są jeszcze nierozpoznane przez nas grupy żyjące w Pruszczu Gdańskim i Malborku, które także przyjeżdżają żebrać w Gdańsku.

Co Pan zrobi, jeśli rodzice nie zgodzą się na umieszczenie dziecka w świetlicy?

Będę próbował codziennie. I nie tylko po to, by namówić ich na umieszczenie dziecka w świetlicy, ale także, by nawiązać z nimi relacje. Nie chcę ich do niczego zmuszać, a jedynie wytłumaczyć, by poznali, kim jest Tomasz Nowicki i Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, że mogą tu dostać pomoc psychologiczną, wsparcie przy zapisaniu dzieci do szkoły, pomoc przy rejestracji pobytu.

Dorota Abramowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.