Szukają dzieci... w sieci

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Szymon Zięba

Szukają dzieci... w sieci

Szymon Zięba

W internecie pojawiają się ogłoszenia o chęci adoptowania dziecka, a nawet oddania malucha. Eksperci alarmują: Omijając procedurę adopcji, narusza się przepisy, a dziecko jest bez ochrony

Czarny rynek adopcyjny? Nieświadome naruszenie prawa? A może desperacja par, które nie mogą posiadać potomstwa, lub u których dzieci pojawiły się w niewłaściwym momencie? W sieci pojawiły się ogłoszenia, których autorzy nawet nie kryją swoich intencji: chcą przyjąć i wychować czyjeś dziecko jako swoje, albo malucha... oddać.

- To bardzo instrumentalne traktowanie dzieci, złamanie przepisów, a brak „weryfikacji” potencjalnych rodziców adopcyjnych może doprowadzić do tragedii - alarmuje Joanna Bartosze- wska, dyrektor Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Gdańsku.

Ogłoszenia pojawiły się na popularnym portalu z anonsami. Po wpisaniu słowa kluczowego czytamy między innymi: „Zaadoptujemy dziecko, z mężem jesteśmy już 6 lat po ślubie. Nie mogę mieć dzieci, a bardzo marzymy, żeby mieć dziecko. Chcemy stworzyć dziecku ciepły kochający dom, będziemy je kochać jak własne. Jeśli szukasz kochającego domu dla dziecka i chcesz, żeby było szczęśliwe, to napisz”.

Oprócz tego pojawiają się oferty oddania malucha: „Polskie dziecko, najlepiej dla niemieckiej rodziny. Przekażemy z mężem dziecko, najlepiej dla rodziny w Niemczech, jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej, zainteresowanych proszę o kontakt”. I choć prawdziwości podobnych anonsów w stu procentach zweryfikować nie sposób, Joanna Bartoszewska ostrzega: - Legalnie dziecko adoptować można tylko za pośrednictwem ośrodków adopcyjnych, po uprzedniej „weryfikacji” i przeszkoleniu kandydatów na rodziców.


Jest wiele osób, które chcą przysposobić dziecko tylko wtedy, kiedy jest to zdrowy niemowlak, często ukrywając fakt adopcji

Na Pomorzu takie placówki są dwie. - Każdego roku tylko do naszego ośrodka zgłaszanych jest kilkaset dzieci. W 2012 było ich ponad osiemset, w 2013 ponad sześćset kolejnych. W ubiegłym roku było to ponad trzysta nowych małych osób - wylicza dyrektor. - Spośród tej liczby na natychmiastową adopcję czeka około 35 procent maluchów - dodaje. Podkreśla, że obecnie kandydaci na rodziców kierowani są na szkolenia praktycznie bez kolejek, krótko po dokonaniu ich wstępnej oceny, a długie oczekiwanie na domknięcie wszystkich procedur kwalifikacyjnych to mit. - Tak naprawdę rocznie mamy około stu podań o rozpoczęcie procedury adopcyjnej - zaznacza Joanna Bartoszewska.

Skąd więc podobne anonse? - Jest wiele osób, które chcą przysposobić dziecko tylko wtedy, kiedy jest to zdrowy niemowlak, często ukrywając fakt adopcji. Do ośrodków bardzo małych i zupełnie zdrowych dzieci trafia stosunkowo niewiele. Z reguły na rodzinę czekają dzieci niewiele starsze, z różnymi dysfunkcjami i rodzeństwa. Są także dzieci nawet w wieku 8-10 lat - zaznacza dyrektor Joanna Bartoszewska. - Ale wówczas trzeba razem z nimi przyjąć całą ich historię, nie tylko na przykład związaną z problemami zdrowotnymi, ale i przeszłością - dodaje. Próba ominięcia procedur w ośrodku adopcyjnym może zakończyć się tragedią i dzieci, i świeżo upieczonych rodziców.

- Wiele par, które decydują się na adopcję, to osoby, które dziecko straciły lub nie mogą mieć własnego potomstwa. Bywa, że jest to dla nich lek na żałobę czy ból. Wówczas dziecko jest tylko instrumentem do zagwarantowania sobie spokoju - zaznacza. - My staramy się takie motywy zweryfikować, bo kiedy pierwsze emocje miną, a dziecko na przykład zacznie sprawiać problemy, zdarza się, niestety, że w myśl postawy „ono takie jest, bo nie ma naszych genów”, młody człowiek trafia znów do domu dziecka. Przy pominięciu procedur groźba tego, że dziecko znajdzie się u niewłaściwych osób, rośnie - podkreśla. To jednak nie wszystko. Jak mówi dyrektor Bartoszewska, nawet po pozytywnej „weryfikacji” przez ośrodek ostateczną decyzję na temat adopcji dziecka wydaje sąd.

W sieci tymczasem pojawiają się ogłoszenia dotyczące tzw. adopcji ze wskazaniem. - Do 2015 roku rodzic biologiczny mógł wskazać opiekuna dziecka i nie musiała być to osoba spokrewniona. Przepisy jednak się zmieniły, teraz takie więzi są wymogiem - tłumaczy dyrektor.

Dodaje jednak, że zdarza się, iż prawo jest obchodzone. - Zdarzają się przypadki, w których w dokumentach jako ojciec dziecka zostaje wpisany mężczyzna, który faktycznie nim nie jest. W ten sposób jednak stworzona zostaje fikcja pokrewieństwa. Partnerka mężczyzny mu tę „zdradę” z biologiczną matką noworodka wybacza i „akceptuje” dziecko. Od 2015 roku opiniowaliśmy w naszym ośrodku dwie sprawy o takich znamionach. Takie nadużycia jednak bardzo trudno zidentyfikować - mówi.

Tymczasem sprawę anonsów w sieci komentują także służby.

- Procedurę adopcyjną w Polsce, ze względu na bezpieczeństwo dziecka, ściśle określają przepisy - mówi nadkom. Joanna Kowalik-Kosińska, rzeczniczka prasowa komendanta wojewódzkiego policji w Gdańsku. Policjantka podkreśla, że środowisko, do którego ma trafić dziecko, które z różnych względów nie może zostać z rodzicami, musi być sprawdzone przez uprawnione do tego instytucje. - To ochrona dzieci przed nadużyciami ze strony dorosłych. Osoby omijające tę całą procedurę pozbawiają dziecko tej ochrony. Nielegalna adopcja to przestępstwo, które często pozostaje też w zbiegu z innymi przestępstwami, np. fałszowaniem dokumentów, poświadczeniem nieprawdy w dokumentacji urzędowej czy uprowadzeniem nieletniego - wylicza policjantka.

Co więcej, funkcjonariuszka podkreśla, że odpowiedzialność karną za organizowanie nielegalnych adopcji określa art. 211a kodeksu karnego. - Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej zajmuje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy, podlega karze pozbawienia wolności nawet do 5 lat - podsumowuje nadkom. Joanna Kowalik-Kosińska.

Szymon Zięba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.