Dubaj - miasto wizjonerów i szalonych architektów

Czytaj dalej
Olga Dębicka

Dubaj - miasto wizjonerów i szalonych architektów

Olga Dębicka

W Dubaju spędziłam tydzień przed Bożym Narodzeniem. Taka odskocznia od szarości życia. To było moje marzenie! Dlaczego po powrocie do Gdyni, trudno się mi było odnaleźć?

Opowieści naszych przewodników krążą wokół historii, jak to szejk Khalif bin Zayed Al Nahyan (prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich i zarazem władca emiratu Abu Zabi) z szejkiem Maktoum bin Rashidem (obecny władca Dubaju, wiceprezydent ZEA) wypalając sobie sziszę nie widzą problemu, żeby przestawić przeszkadzający wieżowiec czy przesunąć nitkę przelotowej arterii. Bowiem w Dubaju każdy eksperyment budowlany jest możliwy, a buduje się dzień i noc. Nie będąc dwa tygodnie przy jakiejś ulicy, można się mocno zdziwić, bo wieżowce tu wyrastają jak grzyby po deszczu.

Szczególnie z perspektywy Seawings, lotu hydroplanem nad Dubajem (za jedyne 1950 zł od osoby), ośmioosobowym samolocikiem w 40 minut możesz zobaczyć wszystko z góry. Według New York Times, to „rzecz nr 1, którą musisz zrobić w Dubaju”!

Kiedy zobaczyłam te wszystkie cuda-wianki jak na makiecie, zrozumiałam zamysł szejka Zayeda. Po co się ruszać z Dubaju, z ZEA? Jak się ma pieniądze, można zbudować wszystko na gołej, rozgrzanej jak patelnia pustyni. Można odtworzyć całą Europę, ba, nawet cały świat - w pigułce, pod turystów. Dopiero z lotu ptaka widać, że Dubaj to miasto szalonych wizjonerów i architektów, bez granic.

Powycinane pod linijkę sztuczne trzy Wyspy Palmowe (Palm Islands), nad sztucznym archipelagiem The World Islands i plaże, kompleksy kanałów, wydłużanie linii brzegowej o 500 mil! Hotele jak pałace szejka, baseny, luksusowe drapacze chmur, w słońcu połyskują metal i szkło. Tylko zieleni nie ma. Żółte, wypalone połacie.

Szejk skopiował Legoland - jest identyczny jak w duńskim Billund. Kupił szczątki dinozaura z USA, zrekonstruował i postawił w największym centrum handlowym Dubai Mall, na souku, gdzie handlują złotem. Dubailand powstał na wzór Disneylandu, nie zdziwię się jak powstanie tu galeria na wzór Luwru albo Koloseum.

Warto te wszystkie cuda zobaczyć w tydzień na własne oczy. Ale nie chciałabym żyć w tym sztucznym raju bez powietrza. Owszem na pustyni za pieniądze można mieć wszystko: dużo wody, lód i śnieg. No właśnie jak na pustynię, zaskakująco dużo wody. Akwaria-tunele z rekinami, sadzawki z krokodylami, ogród botaniczny z tukanami i jeżozwierzami - na zasadzie lekcji przyrody, by pokazać, co żyje na świecie. Ale w świadomości nadal pozostaje pustynia. Na wskroś nowoczesnej ulicy nie ma przechodniów, nie ma psów ani kotów, mało palm, pozostają klimatyzowane centra handlowe i restauracje, przystanki metra za szkłem, bo skoro latem jest 40-50 stopni i nie ma czym oddychać, to potrzebne są komory klimatyzacyjne. Teraz zimą, kiedy jest 27 stopni, wszyscy chwalą muskający policzki wiatr, bryza od Zatoki Perskiej (nazywają ją tutaj Zatoką Arabską). Wreszcie coś naturalnego.

Dirhamy - nie z ropy

Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) tworzy siedem emiratów, w tym największy pod względem powierzchni Abu Zabi, a drugie miejsce przypada właśnie Dubajowi. Na 8 mln całej ludności ZEA w Dubaju mieszka ponad 2 mln. Oglądając te wszystkie cuda, które zbudowano „na bogato”, trzeba mieć świadomość, że większość powierzchni ZEA to piaszczysta pustynia Ar-Rab al-Chali (ang. Empty Quarter - opustoszały kwartał). I jeszcze to, że obecnie Dubaj wcale nie zarabia na ropie, bo jej złoża są tutaj znikome. Zyski ma przede wszystkim z turystyki (15 mln turystów rocznie!) i dlatego ma bić słynne rekordy Guinnessa, ma być o nim ciągle głośno. Zarabia też na handlu morskim, budownictwie i na rynku nieruchomościami, który otworzył na obcokrajowców 15 lat temu. ZEA są drugim najbogatszym krajem arabskim, zaraz za Katarem, pod względem dochodu na osobę. A bogactwo i blichtr wiadomo przyciąga sławne nazwiska, na jednej z wysp palmowych kupił dom na przykład David Beckham.

Tak więc w dalekosiężnych zamierzeniach Dubaj - jako miasto globalne - o którym mówi cały świat, ma zarabiać głównie na turystach, którzy zapłacą, żeby zobaczyć wyrafinowany luksus i blichtr!

Stąd największe lotnisko świata, najbogatsze linie lotnicze Emirates (na pokładzie nawet w strefie ekonomicznej „full wypas”: alkohole, lody, 1,5 h internetu za darmo). Stąd wizjonerstwo w architekturze i obsesyjnie wszystko największe i najwyższe. Dubaj wciąż przebija własne rekordy. Stąd sztuczne wyspy w kształcie palm widoczne z kosmosu i gigantyczna mapa świata wybudowana u wybrzeży. Ale to już przeszłość. Za jakiś czas ma nas zadziwić zapowiadany projekt na lata 2023-28 r. archipelagu sztucznych wysp w kształcie Drogi Mlecznej i Układu Słonecznego. Bo w Dubaju ma być wszystko „incredible” (niewiarygodne).

Mówi się o nim miasto „opływające złotem”, z hotelami - jak pałace szejka i centrami handlowymi - „Sezamie, otwórz się”. Sztuczny raj jak z „Baśni 1000 i jednej nocy”. Bo w zasadzie, co Dubaj ma krajoznawczo naturalnego? Delikatne rafy koralowe wzdłuż wybrzeża Zatoki Perskiej (sukcesywnie niszczone przez sztuczne wyspy) oraz wielkie obszary ruchomych piaszczystych wydm, które mogą nawet sięgać do 300 m n.p.m.!

Niemożliwe staje się możliwe

Założenie jest takie: Dubaj ma udowadniać, że niemożliwe staje się możliwe! Rozpocząć sezon narciarski w Dubaju - można? Można. Na zewnątrz 27 stopni, a na sztucznym stoku zbudowanym w centrum handlowym Mall of Emirates, panuje od minus 2 do minus 4. Ski Dubai to pierwszy na Bliskim Wschodzie sztuczny stok, powstał przed 12 laty. Najdłuższy tor narciarski ma tu 400 metrów (ale niedługo mają go wydłużyć do 1200 metrów). Z ośrodka może korzystać łącznie 1,5 tys. osób. W ciągu roku na pustyni produkują 85 ton sztucznego śniegu! Ale z mojej obserwacji wynika, że niektórzy Emiratczycy po prostu jeżdżą sobie gondolą w tradycyjnych strojach, wcale nie dla nart, tylko dla pooddychania mroźnym powietrzem. Bajer polega na tym, że jesteś na nartach w Dubaju na pustyni (karnet całodniowy to koszt ok. 330 zł z wypożyczeniem nart, butów i kombinezonu). Więc stroje - kombinezony mają wszyscy takie same, wyglądamy trochę jak Koreańczycy. Skoro ma być realistycznie, to tuż przy wejściu do hali w restauracji o nazwie St.Moritz można odpocząć sobie przy sztucznym kominku. A kto już nacieszył się białym szaleństwem (narty, sanki, snowboard), może zwiedzić pingwinarium. W najbliższych planach jest budowa kopuły arktycznej.

Na dachu świata

Nie odwiedzić Burj Khalifa, to jak nie być w Dubaju. Ikona. To najwyższy obecnie budynek na świecie, znajdują się w nim biura, pokoje hotelu Armani i prywatne apartamenty. Mierzy 828,8 metrów wysokości i ma 206 pięter (w tym 163 pięter użytkowych, pozostałe 43 - pełni funkcje konserwacyjne). Wygląd drapacza chmur nawiązuje do kwiatu pustyni oraz architektury islamu - spiralnego minaretu. Przez złośliwych nazywana jest „wykałaczką”. Na 124 piętrze (dokładnie 442 metrów) znajduje się taras widokowy, skąd można sfotografować wspaniałą panoramę miasta. Taras At The Top Observation Deck, na dachu świata, warto się znaleźć albo o wschodzie, albo o zachodzie słońca. Sam wjazd na górę jest szczególnym doznaniem. Kiedy wszystko w żołądku podnosi się do góry, o dziwo uszy się nie zatykają, zastanawiam się, może tak właśnie wyglądałaby teleportacja? Chodzi oczywiście o najszybszą windę świata (18 metrów/sek)! Bilet wstępu do Burj Khalifa - to kieszonkowe rzędu: 144-230 zł. Nieco niżej na 122 piętrze mieści się najwyżej położona restauracja na świecie, wchodzę tylko do bardzo eleganckiego holu.

Prawdziwe siedem gwiazdek

Tylko w Dubaju można znaleźć siedmiogwiazdkowy hotel Burj al Arab (w kształcie żaglowca), który znajduje się poza skalą standardu. Jego wnętrza ozdobione są 24-karatowym złotem, porcelaną i marmurem. Z własnym lądowiskiem na helikoptery. To szczyt ekskluzywności i luksusu, gościom usługują prywatni lokaje, a hotelowa flota to Rolls Royce’y z szoferami. Złote są też iPady, iPhony i BlackBerry, z których bezpłatnie korzystają goście. Ale za luksus i snobizm słono należy zapłacić, za jedną noc w apartamencie królewskim z obrotowym łożem - 19 tys. dolarów. My, aby obejrzeć hotel, wybraliśmy się na popołudniową herbatkę z przekąskami do tamtejszego Skyview Bar.

Powiem tak, nadmiar nowoczesności bywa męczący, w Dubaju nocowałam w hotelu The Address Dubai Marina i bardzo mnie denerwowało, kiedy wracałam wykończona do pokoju, a większość urządzeń była sterowana przez iPada!

Teraz o głośnym luksusowym Atlantis The Palm. Jak to się mówi, o gustach się nie dyskutuje. Warto obejrzeć, typowo rodzinny hotel ze spa, mieści się na szczycie sztucznej wyspy Palm Jumeirah. Na jego terenie mieści się The Lost Chambers Aquarium - kolejne, niezwykłe akwarium zaprojektowane na podstawie legendy o zaginionej Atlantydzie, zamieszkiwane przez 60 tys. stworzeń. Można też wpaść na steki „well done” do restauracji Gordona Ramsaya. Pokazowy apartament wielkości mieszkania, w stylu marynistycznym, pełen przepychu, kosztuje 10 tys. dolarów za noc. Na gali otwarcia tego hotelu gościły takie gwiazdy jak Charlize Theron, Robert de Niro czy Kylie Minogue.

W Dubaju-raju, baju, baju

Co bogaci kochają najbardziej? Wiadomo: tenis, konie, golf. Odbywa się tu wiele prestiżowych i snobistycznych, elitarnych wydarzeń sportowych, m.in. Dubai Tennis Championships, Dubai Desert Classic (turniej golfowy) oraz coroczny wyścig koni Dubai World Cup, który oferuje największą wygraną na świecie w wysokości 15 mln dolarów.

Na shopping, np. na coroczny miesięczny Dubai Shopping Festival (DSF) na przełomie stycznia i lutego (frekwencję liczy się w milionach odwiedzających!), przybywają klienci głównie z państw ościennych i oczywiście turyści z całego świata.

Na clubbing, by zabawić się w klubach nocnych przyjeżdżają tu z pobliskiego Abu Dhabi (świętego miejsca, tam się chodzi wcześnie spać) i z południa: z Arabii Saudyjskiej i z Omanu oraz z Bahrajnu.

Dubaj to raj dla zakupoholiczek. The Dubai Mall - największe centrum handlowe na świecie (to 112,4 ha powierzchni), ma ponad 1200 sklepów, na szczęście można przemieszczać się meleksem. Oprócz normalnych: Benettona, Zary czy Sephory, jest też sklep np. Cristiano Ronaldo czy Madonny. Tak jak u nas, jest to forma spędzania czasu z rodziną, w centrum znajduje się gigantyczne akwarium, lodowisko i fascynujące dwa wodospady (fontanny). Oczywiście nikogo nie dziwi największe znajdujące się wewnątrz budynku akwarium w kształcie podwodnego półkolistego tunelu, w którym pływa oprócz płaszczek podobno 400 rekinów, z którymi można nurkować. Na piętrze nad akwarium można zwiedzić podwodne zoo, uwagę przyciągają kilkudziesięcioletnie, ponad- pięciometrowe krokodyle, z którymi każdy chce zrobić sobie „selfie”.

W poszukiwaniu szejka

Jednak trudno tu znaleźć jakiegoś szejka (z PIN-em do karty kredytowej), są bardzo niedostępni w swych ekskluzywnych maszynach. Tu nawet policja jeździ ferrari i lamborghini. Rodzina szejka Zayeda i najbogatsi, żeby jeszcze bardziej zaznaczyć swoją pozycję społeczną, jeżdżą na specjalnych tablicach rejestracyjnych. Ale do życia w Dubaju zachęca jedno, wreszcie coś, co jest tanie - benzyna - 2 zł za litr!

Na co dzień mamy kontakt wyłącznie z imigrantami (ponad 200 narodowości) - z obsługą pracującą z Azji Pd. i Wsch., z Europy i reszty świata. Pytając: where are from?, otrzymujesz odpowiedzi jak w kalejdoskopie: z Indii, z Egiptu, z Kazachstanu, Malty, Pakistanu, Filipin, Nepalu. Uwaga: Emiratczycy w ZEA stanowią zaledwie 11 proc. populacji.

Pierwsze wrażenie - sądząc po bardzo tradycyjnych, ortodoksyjnych strojach kobiet (ubrane w abaje - długie, czarne suknie i burki - zasłony na twarzy) i strojach mężczyzn (ubrani w dishdashe - długie białe szaty i gutra - chustę z biało-czerwonym wzorem na głowę) - może być bardzo mylne. Mijani przechodnie - w narodowych strojach Emiratczycy - w centrach handlowych i restauracjach są bardzo zajęci iphonami 7. A podobno kobiety pod tymi ascetycznymi abajami i burkami ukrywają wyrafinowaną i bardzo kosztowną bieliznę oraz biżuterię.

Na ulicy raczej nie zobaczymy - pośród praktykujących muzułmanów - takich, którzy są obwieszeni złotem - pomimo zamożności. Według reguł islamu, noszenie biżuterii jest akceptowane, ale z umiarem. Nie można epatować bogactwem i demonstrować w ten sposób swojej wyższości. Stąd na zewnątrz skromnie, a to co bogate ukryte.

Milk shake z wielbłądziego mleka

A propos szejka... Małżeństwa mieszane w ZEA nadal są rzadkością, przed sześcioma laty, z okazji 40 rocznicy istnienia kraju, prezydent szejk Khalif bin Zayid wydał wreszcie dekret o przyznaniu obywatelstwa dzieciom z małżeństw mieszanych. Dodam, że nadal możliwa jest tu poligamia i kogo stać czasowo i finansowo może mieć kilka żon.

To, co jeszcze zauważa się w Dubaju to bezpieczeństwo, brak niszczenia mienia wspólnego i brak kradzieży. Wynika to po części z ogólnego dostatku, ale i z restrykcyjnych kodeksów prawnych, opartych jeszcze na prawie beduińskim.

To, co było wisienką na torcie w mojej dubajskiej przygodzie - to pustynny off road - rajd po pustyni. W Dubaju trzeba to przeżyć! Z dużą dawką adrenaliny. Kiedy land rover ścina wydmy po bandzie pod kątem 60 stopni, można poczuć namiastkę rajdu Paryż-Dakar. A po safari obowiązkowy wieczór w typowo turystycznej wiosce beduińskiej. Szisza - fajka wodna - jabłkowa lub arbuzowa; arabska henna na dłonie i stopy i oczywiście taniec brzucha. Szkoda, że w wykonaniu blondynki - Ukrainki.

Na koniec dobra, bardzo dobra wiadomość. W roku 2017, tak prognozują touroperatorzy, Dubaj ma być hitem! I ten egzotyczny luksus ma być bardziej dostępny, monopol linii Emirates z przelotem za ok. 2-2,5 tys. zł do Dubaju w obie strony ma zostać złamany, póki co z Katowic zostały uruchomione loty Wizzair za 700 zł. Na miejscu można znaleźć hotel w przystępnej cenie, a luksus - na bogato pooglądać przez obiektyw. A szejk? Szejka postanowiłam odpuścić. Na miejscu wystarczył waniliowy milk shake z wielbłądziego mleka. Polecam!


[email protected]

Olga Dębicka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.